-->
Kulig w puszczy
Dnia 7 marca 2006r. większość uczniów klasy II „a” gim., wybrało się na kulig do Łozic. Wszyscy, którzy byli zdrowi i chcieli się dobrze bawić, zebrali się o godzinie 8:00 na ul. Zielonej, gdzie czekał autokar. Zajęliśmy wygodne miejsca, nasza wychowawczyni Jolanta Grygoruk sprawdziła obecność i wybraliśmy się w krótką trasę. Podczas jazdy mijaliśmy wieś naszego dobrego kolegi z klasy Marcina – Orzeszkowo. Wszyscy uśmiechnięci wysiedliśmy z autokaru i czekaliśmy chwilę na sanie. Usadowilismy się wygodnie i ruszyliśmy. Las zimą był cudowny. Zewsząd otaczały nas przepiękne widoki. W czasie jazdy, w ostatnim pojeździe, który miał moc jednego konia naturalnego, puścił zaprzęg. Panowie prowadzący pierwsze i drugie sanie zatrzymali się i czekali na nas. Podczas naprawy nasz klasowy Krzysztof miał zaszczyt potrzymać konia za uzdę, ponieważ zwierzę wyrywało i nie chciało spokojnie stać. Po krótkiej pomocy technicznej woźnicy zaprzęg znów był gotowy do jazdy. Razem z chłopakami wsiadłem na sanie i ruszyliśmy dalej. Z przodu dziewczyny zaczęły śpiewać piosenki, a ja razem z kolegami, śmialiśmy się i żartowaliśmy. Podczas zawracania sań, zatrzymaliśmy się na chwilę, by się trochę poruszać i rozgrzać. Kilka osób było już trochę przemoczonych, ale zabawa dopiero się zaczynała. Po dojechaniu na miejsce, czekała tam na nas sympatyczna Pani, która przywiozła ze sobą pyszne jedzonko. Była babka ziemniaczana, małe bułeczki z niespodzianką w środku i, jak to chłopcy mówili, „bigos z jadłołcem”. Jeden z woźniców rozpalił ognisko i wszyscy zaczęli się grzać. Później zaczęła się prawdziwa zabawa. Wszyscy się taczali, a najzabawniejsza okazała się Pani pedagog, która bez walki położyła się na śnieg i zaczęła taczać. Bawiliśmy się bardzo dobrze i nikt, prócz jednej osoby, nie wyszedł z naszego kuligu suchy. Tym szczęśliwcem okazałem się ja, ponieważ cały czas robiłem zdjęcia. Szkoda, że nie wszyscy mieli przyjemność przeżycia takich przygód.
Opracował: Paweł Weremiuk
