<<<       P  o  w  r  ó  t       <<<

TURNIEJ GIMNAZJÓW W BIELSKU PODLASKIM

    W niedzielne przedpołudnie, 16 listopada br., 12 śmiałków z naszej szkoły przybyło do bram Gimnazjum Nr 3 w Bielsku Podlaskim, aby zmierzyć się z innymi gimnazjami naszego województwa, które również oferują swoim wychowankom możliwość nauki języka swoich przodków, czyli białoruskiego. Gimnazjaliści musieli wystąpić w szeregu konkurencjach sprawdzających ich talent muzyczny i plastyczny, formę fizyczną oraz wiedzę. We wszystkich dziedzinach wypadliśmy zasadniczo dobrze, jednakże jury oraz sędziowie byli często innego zdania. Naszym mocnym punktem okazała umiejętność ciekawego przemawiania oraz wybitny talent do białoruskiej gry o zagadkowej nazwie Pikier. Faworyzowani przez jury gospodarze pomimo mocnego początku nie zdołali utrzymać przewagi do końca i ostatecznie przegrali w ostatecznej klasyfikacji z reprezentacją Orli. Nasze gimnazjum po zaciętej walce zakończyło cały turniej na czwartej pozycji wygrywając tym samym sprzęt sportowy dla szkoły. Po turnieju wszyscy, i zwycięscy, i przegrani, bawili się wspólnie na „folkowej” dyskotece.


Drużyna "Hajnówka" tuż przed turniejem


Przygotowania do prezentacji grupy


Konkurs plastyczny "Moja miła ojczyma"
rysuje Magdalena Czykwin, dzielnie wspiera ją Monika Moroz



Drużyna chłopców z IIIb już po konkurencji


Otrzęsinki

    Dnia 10.10.2003r. w naszej szkole odbyły się otrzęsiny klas I LO. Pierwszaki zostały oficjalnie przyjęte do społeczności szkolnej. Cała ceremonia była dogłębnie nasycona humorem i żadne z zadań nie wykraczało poza normy humanitaryzmu. O godz. 16.00 uczniowie klas I zebrali się w komplecie przed drzwiami stołówki szkolnej, między ścianami której mieli przeżyć wprowadzenie w stan pełnoprawnego obywatela LO z DNJB.
     Pierwszym zadaniem było przejście przez tunel, na końcu którego oczekiwała banda oprawców. Gdy tylko jakiś pierwszak wychylił głowę z tunelu, natychmiast był posypywany mąką, a jego twarz charakteryzowano niczym Apaczy na wojennej ścieżce. Ale to jeszcze nie było nic strasznego. Zabawa dopiero się rozkręcała.... Najgorsze było jedzenie zimnych, gotowanych ziemniaków i popijanie ich mlekiem. II klasy ryzykowały trochę, ale na szczęście nikt nie dostał ataku wymiotów, więc i ta próba zakończyła się szczęśliwie.
     Wszystkie klasy ustawiono pod oknami w kolejności od A do D. Nadszedł czas na część artystyczną. Każda klasa musiała zaprezentować piosenkę (w języku białoruskim) oraz taniec do niej ułożony. Zdaniem postronnych obserwatorów z tego zadania najlepiej wywiązały się klasy B i C, z wyraźnym wskazaniem na C. Klasa B wykonała jeden z hitów zespołu N.R.M. pod tytułem Try czarapachi, układając do tego dość skomplikowany układ taneczny, zaś klasa C śpiewnie i wizualnie opowiedziała historię Jasia, który podczas koszenia koniczyny postanowił się ożenić i z matulą szukał sobie żony. Rolę Jasia vel. John’a popisowo odegrał Łukasz Samusiewicz vel. Samoś.
    Po części artystycznej nastąpiła konkurencja polegająca na jak najszybszym zjedzeniu bułki tartej, a następnie zagwizdaniu. Oprawcy wybrali po dwie osoby z każdej klasy. Klasy walczyły ze sobą parami- A zmagała się z B, a C z D. Pierwszy pojedynek wygrała klasa A, zaś drugi klasa C.
    Zadaniem kolejnym było przekazywanie z ust do ust karty telefonicznej, zasysając kartę ustami. Sztuka ta udawała się tylko nielicznym. Największą dawką humoru obdarzyła nas próba przekazania karty pomiędzy Anetą Iwaniuk a Michałem Tomaszukiem, która ku uciesze wszystkich zakończyła się buziakiem. Zwycięska para miała prawo umyć się i na tym zakończyło się „znęcanie się” nad nimi. Uczestnicy byli ustawieni w okręgu, chłopak obok dziewczyny. W parze, której nie udało się przekazać karty dziewczyna brała chłopaka na barana i wykonywała rundkę dookoła sali. W sytuacji, gdy ciężar partnera nie pozwalał dziewczynie na wykonanie tego zadania bez uszczerbku na zdrowiu, wtedy zamieniali się rolami i chłopak niósł dziewczynę.
    Później nastąpiło znane wszystkim z zabaw weselnych „Jezioro Łabędzie” w wykonaniu chłopców ubranych w gustowne spódniczki. Chłopcy pokazali klasę i swoje zadanie wykonali niczym zawodowi tancerze baletowi.
    Na koniec zostawiono picie mleka ze spodeczka, które nie było mlekiem, a jogurtem naturalnym z cukrem.
    Zwieńczeniem całej imprezy była wspólna dyskoteka.


Już po pierwszej próbie


Nie było aż tak źle


... i co jeszcze


Tańczą dziewczęta z Ib


Do popisowego numeru szykuje się Ic


O czym mysli Jaś podczas koszenia koniczyny


Matulu, ożeń mnie!


Którą wybrać?